poniedziałek, 13 lipca 2009

Mój krzyż

Dziś ciężko było mi wysiedzieć na lekcjach. Głowa ciążyła, serce (pobudzone nie potrzebnie kawą) szalało i jeszcze wydawało mi się, że "już to wszystko wiem", na przemian z kompletną "czarną dziurą". A potem wróciłem i znowu nie chciało mi się nic! I tak chyba miało być do wieczora, gdyby nie...
***
...zdanie z dzisiejszej Ewangelii: Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Ileż to razy już je słyszałem, ileż razy rozważałem, ile razy przeszedłem obok niego obojętnie. Tym razem dotknęło mnie w kontekście dnia dzisiejszego. Nie wczoraj i nie jutro, ale dziś! I to ciekawe, bo Chrystus mówi także w czasie teraźniejszym (bierze).
Oczywiście, że są cięższe, większe i "godniejsze" krzyże... dziś jednak moim "krzyżykiem" jest to, co jest tu i teraz - nauka, tęsknota, niechęć do pokonania lenistwa... I nie chcę się żalić, albo chwalić, ale zdałem sobie sprawę, że to JEST MÓJ KRZYŻ na dziś. A krzyż, jak to krzyż, może przerazić i stać się miejscem porażki; albo (w swoisty sposób) zdopingować i stanie się wtedy zwycięstwem.
Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Zasada jest jasna! Doskonale ukazuje to życiorys dzisiejszego Patrona - św. Andrzeja Świerada. Jak podał Sł.B. Jan Paweł II w Liście apostolskim "Korzenie religii chrześcijańskiej w Polsce": Świerad urodził się około 980 roku (sic!-zc) w rodzinie wieśniaczej, w Polsce. Wezwany przez Boga (...) założył na przełomie X i XI wieku pustelnię... I to mnie (mówiąc językiem młodzieży) "rozwaliło". W kilkadziesiąt lat po chrzcie Polski (ekhm tzn. Mieszka i Jego dworu), znalazł się człowiek, który zrozumiał, co znaczy "wziąć krzyż" i "stracić życie". Dla Niego i w Nim Krzyż Chrystusa zwyciężył!
Święty Świeradzie, módl się za nami!

Brak komentarzy: