wtorek, 17 maja 2016

W drodze

O czym to rozprawialiście w drodze? Każdego dnia wykonuję tysiące (?) kroków. Nie zawsze jednak zdaję sobie z tego sprawę. Chodzenie jest przecież oczywiste... dla mnie. Jeszcze mniej zastanawiam się nad tym, co mnie zajmuje w tym moim kroczeniu, o czym myślę i na czym się koncentruję W DRODZE.
Może zbyt często, jak Apostołowie, nie chcę i nie umiem usłyszeć trudnej prawdy o potrzebie umierania, by móc zmartwychwstać. Zapewne, skoncentrowany na sobie samym i na mojej "wiekości", nie dostrzegam też, że trzeba mi stawać się prostym i ufnym dzieckiem, które jako jedyne może wejść do Domu Ojca.
Jezus kroczy obok mnie... i na osobności chce rozmawiać ze mną o ważnych rzeczach! Obym umiał Go słuchać i dotrzymać Mu kroku ;-)

niedziela, 15 maja 2016

Strumienie wody żywej

Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego.
W niezwykły sposób do tego fragmentu z Ewangelii na Mszę w Wigilię Zesłania Ducha Świętego "pasuje mi" poniższy fragment ze św. Ireneusza.
Jak bez wody nie da się zaczynić suchej mąki i wyrobić z niej jednego ciasta i jednego chleba, tak i my nie możemy stać się jedno w Jezusie Chrystusie bez wody, która przychodzi z nieba. Jak zeschnięta ziemia nie wyda plonu bez wilgoci, tak my, którzy byliśmy suchym drzewem, nie wydalibyśmy owoców życia bez deszczu zesłanego z woli niebios. 
Nasze ciała przez obmycie w wodzie chrztu otrzymały dar jedności, dzięki któremu staną się niezniszczalne, dusze zaś zjednoczył Duch Święty. Święty Ireneusz, "Przeciw herezjom" 3,17.
Zstąp Duchu Święty i nawodnij zeschłą gebę mego serca!

sobota, 14 maja 2016

Apostoł

Jak go zdefiniować? Można najprościej jak się da, tzn. cytując św. Piotra: jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, [trzeba, aby] stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania.
Apostoł zatem spotkał i poznał Jezusa. Następnie rozpoznał w Nim Zbawiciela. A na końcu stał się świadkiem Jego zwycięstwa nas śmiercią. Proste... a jednocześnie niełatwe.
Już samo spotkanie Jezusa nastręcza trudności. Zbyt często bowiem mylimy Jego obecność z przypadkiem lub przyzwyczajeniem. Weźmy takie przebaczenie: po pewnym czasie można się okazać okazjonalne lub oczywiste... i nie dostrzeżemy stojącego za nim Mistrza.
Kolejny "schodek" do pokonania, to zobaczenie oczami wiary, że tylko On jest Tym, który wyrywa mnie z przepaści zobojętnienia i rozpaczy, aby dać mi dar najcenniejszy: życie w szczęśliwości. Nie jest ławo "wyluować" i przyznać, że to On właśnie jest Tym, od którego zależy moja przyszłość.
I na koniec jeszcze po-wstanie z martwych. Świadczyć o Nim nie tylko, kiedy czuję, że żyję, ale także wówczas, gdy życie mnie przytłacza... świadczyć przed sobą i przed innymi, że go doświadczyłem i że widziałem (i widzę wciąż!) właśnie w moim życiu Zmartwychwstałego.
No i na koniec... "dulcis in fundo": Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem... Poczuć się wybranym... ale nie lepszym od innych!

piątek, 13 maja 2016

Wstrząs

Tak właśnie trzeba opisać to pytanie, które zadaje Piotrowi-Szymonowi sam Jezus: czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? 
Wstrząsajęce jest to pytanie nie dlatego, że stawiane przez Jezusa. Nie dlatego, że skierowane jest do Piotra. I nawet nie dlatego, że po zdradzie i po zmartwychwstaniu. Czuję, że tak jest, bo jest to pytanie na które nie ma i nie może być szczerej odpowiedzi twierdzącej. 
No bo jakże to? Badziej niż inni można kochać tylko, jeśli się czegoś więcej dokonało (a nie tylko zamierzało). Tylko jeśli wiemy, że inni kochają mniej (a więc albo znamy ich serce, albo ich sądzimy bezpostawnie). Tylko jeśli nasza relacja jest "przemyślana" i stała. 
Dlatego Jezus prowadzi Piotra do tej słusznej odpowiedzi: Panie, Ty wszystko wiesz... Jak inaczej można odpowiedzieć na Jezusowe pytanie? On wie! I tylko to się liczy...

czwartek, 12 maja 2016

Powroty

... są zawsze niełatwe. Zwłaszcza z daleka i po długim czasie. Wiele się zostawiło za sobą i wiele się z tego utraciło - bezpowrotnie. Dlaczego więc się wraca? Z tęskonty... z przyzwyczajenia... a może także z przekonania, że warto?!
Wracam... po raz kolejny. Wracam, bo czuje, że warto: dla mnie samego. I dla Niego! Trzeba bym się zatrzymywał. To paradoks, bo tylko ten, kto kroczy na przód, ten tylko nie cofa się. Ja potrzebuje się jednak także tzatrzymać... by kroczyć!
***
...aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował... te piękne słowa modlitwy Jezusowej jakoś mnie dzisiaj dobrze nastajają. Poznać, że Jezus jest posłanym rzeczywiście od Ojca... Poznać, że Ojciec nas kocha... Oto są jedne z ostatnich trosk, jakie towarzyszą Jezusowi przed Jego Męką wodniesieniu do swoich uczniów... w odniesieniu do mnie. 
Poznanie Boga, poznanie Jego Miłości (Bóg jest Miłością!), jest tym, czego potrzeba mi każdego dnia. Jest tym, czego proagnie i o co się modli sam Mistrz. Oby tak się stało!
O Duchu Święty, daj mi światło Twoje tak potrzebne, bym poznawał Boga i dostrzegał Jego miłość!