poniedziałek, 31 marca 2008

Łaska

Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą... Piękne słowa powitania! Ale nie tylko. Bo przecież to też słowa pocieszenia i umocnienia.
Bóg stawia Maryję przed nie łatwym zadaniem, ale nie pozostawia Jej wobec niego samej. Przychodzi od początku z łaską, błogosławieństwem, ze swoją obecnością.
Jak często o tym zapominam... Jak często zamiast zwrócić się do Niego, biadolę zanim wykonam cokolwiek... On jest i działa! On jest łaskawy i miłosierny! I mówi mi dziś: wystarczy ci mojej łaski!

niedziela, 30 marca 2008

Wiara z cierpienia

Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym... Jakże prosto Tomasz mógł doświadczyć przejścia od nie-wiary do wiary prawdziwej. Dotknąć Pana i wyznać: Pan mój i Bóg mój. Zazdroszczę mu tego!
Ale te słowa Jezusa pokazują mi i tę prawdę, że i ja mogę doświadczyć spotkania z Nim... że i ja mogę uwierzyć... Warunek? Dotknąć rzeczywistości śmierci, cierpienia i bólu w moim życiu i zobaczyć, że i tam jest obecny żywy, zmartwychwstały PAN.
Paweł napisał, że
wiara rodzi się ze słyszenia. Myślę, że może także zrodzić się z (i w) cierpienia...

czwartek, 27 marca 2008

Jest!

...dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? To pytanie dotyczy nie tylko Apostołów... dotyczy nie tylko czasu po zmartwychwstaniu... Ono dotyka także mnie... dzisiaj, w XXI wieku!
Dlaczego wątpię? Bo moja wiara jest tak słaba, że gdy tylko tracę Jezusa z oczu, zaraz pojawia się podpowiedź złego... Podsuwa mi on zawsze wątpliwość w stylu: "Pan Bóg zapomniał o tobie", "Już Mu na tobie nie zależy", "Może to wszystko nie prawda?"
Co wtedy mam uczynić? popatrzcie na moje ręce i nogi - mówi Jezus - to JA JESTEM!

niedziela, 23 marca 2008

Odwaga

...nie bójcie się! ...szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał... (Mt 28, 5n).
Odwagi, co nawet grzech pokonać może... odwagi, co źródło ma w pustym grobie Jezusa... odwagi, co przynosi pokój serca... odwagi Zmartwychwstania - życzy wszystkim.

piątek, 21 marca 2008

czwartek, 20 marca 2008

Tajemnica Miłości

Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? proste pytanie, ale jakże trudna odpowiedź! Bo przecież Apostołowie stanęli wobec wielkiej tajemnicy - ich Nauczyciel stał się oto ich Sługą...
I ja staję dziś przed Wielką Tajemnicą. Bóg ukryty pod postacią Chleba i Wina... Bóg działający przez i w grzeszniku... Bóg kochający aż po śmierć, tego, który kochać nie potrafi... Oto TAJEMNICA. Ale powiem więcej - oto prawdziwa MIŁOŚĆ.
Cóż wobec tego mogę uczynić? Tylko zamilknąć, bo tajemnicy nie można pojąć inaczej, jak milczeniem...
Panie niech wielbi Cię moje serce!

środa, 19 marca 2008

Wielka Środa

Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi. Trzeba nam dzisiaj usłyszeć te stanowcze Jezusowe słowa. Co więcej – dziś do każdego z nas można by powiedzieć – chociaż raz już w życiu zdradziłeś swojego Boga. Dla pieniędzy – jak Judasz, dla bezpieczeństwa – jak Piotr, przez niewiarę – jak Tomasz... Zdradziłeś.
Zdradziłem – nie raz! I co dalej? Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Dziękuję Bogu za te słowa Izajasza. One mnie pocieszają, bo pokazują, że wstyd tylko w obliczu Boga może być dobry... że tylko tam znajdę z niego uwolnienie. Oto Pan Bóg Mnie wspomaga. Któż Mnie potępi?

poniedziałek, 17 marca 2008

Wielki Poniedziałek

Arcykapłani (...) postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.
Czy jestem podobny do Łazarza, który dla innych jest znakiem mocy Bożej działającej w życiu człowieka? Czy powoduję, że inni stawiają sobie takie pytania? Czy też wszyscy mnie chwalą, bo jestem jak inni... czy raczej powoduję oburzenie, bo moją relację do Boga, moją wiarę, traktuję poważnie i nie daje to innym spokoju?
Tylko kochany, może kochać.

niedziela, 16 marca 2008

Pojąć i przyjąć

Być uczniem to naśladować Nauczyciela – i to za równo w chwilach dobrych, jak i złych... tak w chwale, jak i w cierpieniu. Nie pojęli tego ci, którzy najpierw w bramach Jerozolimy witali Jezusa, wołając głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! (Mt 21, 9), a w kilka dni później, przechodząc obok Jego krzyża, przeklinali Go i potrząsali głowami. (Mt 27 39)
Nie pojęli też arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, którzy szydząc, powtarzali: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawiać” (...) „niech zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27, 41n).
Nie pojęli, bo w ich głowach nie mieściło się, że sukces ziemski Chrystusa nie interesuje... że chwała, jakiej On pragnie nie polega na słownych deklaracjach – jedynie w chwilach triumfu, ale na wytrwaniu z Nim – także w chwilach klęski i trudu.
A czy ja to pojmuję i PRZYJMUJĘ?

piątek, 14 marca 2008

Kamienie

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Oburzamy się na takie zachowanie. Złości nas brak zrozumienia u "ziomków" Jezusa dla jego słów i czynów (chociaż sami widzieli, że były one dobre)...
A, czy my wierzymy w to, że i dzisiaj On przychodzi, by powiedzieć: "Jestem Synem Bożym"?! Czy oddajemy Mu należny hołd? Czy na serio bierzemy do serca Jego naukę? Czy potrafimy dostrzec w naszym życiu Jego działanie - dobro, które się dzieje na co dzień (a nie tylko "od święta")?
Jakże często i my porywamy KAMIENIE naszej niewiary i pychy... i nic nie może nas już powstrzymać od rzucenia ich w Jego stronę. Jak rzadko powtarzamy za Apostołem: Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem, Ty masz słowa życia wiecznego.

czwartek, 13 marca 2008

Godny wiary?

Kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki... Te słowa wypowiedział Jezus. Ale dla faryzeuszów wypowiedział je Żyd z Nazaretu, który nawet 50 lat nie miał. Był nie wiarygodny. NIE GODNY WIARY...
A czy ja w to wierzę? Że tak na prawdę nic więcej nie trzeba?! Zachować naukę i wystarczy. Będę żył - szczęśliwie tutaj i wiecznie tam, w niebie... Chyba, że uznam to za wariactwo, opętanie, głupotę... Mam wolny wybór. Ale potem nie mam prawa narzekać. Jezus stawia sprawę jasno. Chcę Mu w końcu uwierzyć, by nie umierać, ale żyć!

poniedziałek, 10 marca 2008

Nie grzesz

Idź, a od tej pory już nie grzesz... Jakże łatwo to powiedzieć. Dlatego te słowa mogę wypowiadać i ja-grzesznik, gdy w konfesjonale szafuję sakrament zbawienia.
Jednak trudno je wykonać. Dlatego, tylko, gdy Chrystus wypowiada te słowa, to przemieniają one natychmiast. I tylko wtedy, gdy staję przed Nim jako grzesznik: w prawdzie i skruszony... Wtedy mogę odejść inny...
Uda się to, gdy Chrystus we mnie zacznie działać... uda się, gdy stanę przed Nim bezsilny, ale także ufny. Wtedy mogę usłyszeć i ja: nie potępiam cię!

niedziela, 9 marca 2008

Opóźniony?

Mimo jednak, że [Jezus] słyszał o (...) chorobie [Łazarza], zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Zatrzymał się... więc nie był to przypadek, niekonsekwencja, czy lekkomyślność. Jezus wiedział, co robi...
Czasem i w moim życiu Jezus jest "opóźniony". Czasem może nawet więcej niż o dwa dni... Po czasie jednak okazuje się, że wcale nie stracił mnie z oczu... wcale nie przestał się interesować. On tylko wybrał najbardziej dogodny i właściwy czas przyjścia - dla mnie i dla Siebie. Kiedy indziej wskrzeszenie nic by może nie dało...

czwartek, 6 marca 2008

Szarlatan

Gdyby (...) przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jakże boleśnie uderzają te słowa - we mnie i każdego z nas. Przecież łatwiej nam (nieskończenie) uwierzyć człowiekowi - nawet największemu szarlatanowi - niż Bogu. Bo On jest niepojęty i nieodgadniony, a człowiek... co najwyżej (?) nieuczciwy.
Mimo to wciąż bardziej wierzymy tym, którzy zostali stworzeni niż Stwórcy; tym, którzy zostali zbawieni niż Zbawicielowi; tym, którzy święci nie są, niż Uświęcającemu. A przecież właśnie jedynie On nie jest szarlatanem...

środa, 5 marca 2008

Lustro

...nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który mnie posłał. Jakże na co dzień te słowa daleko są de mnie. Szukam swojej woli i nie mam co do tego wątpliwości. Szukam siebie zbyt często i zbyt intensywnie. Szukam i nie znajduję, bo nie mogę znaleźć.
Gdy czasem staję przed lustrem, by (najczęściej) zgolić wyrosły zarost, to nigdy - do dzisiaj - nie przyszło mi do głowy pytanie, czy chociaż odrobinę podobny jestem do Niego - do Chrystusa? Nie, nie tak zewnętrznie, ale tak w środku... Ciekawe dlaczego? Może dlatego, że Go nie szukałem... także w sobie...