niedziela, 16 marca 2008

Pojąć i przyjąć

Być uczniem to naśladować Nauczyciela – i to za równo w chwilach dobrych, jak i złych... tak w chwale, jak i w cierpieniu. Nie pojęli tego ci, którzy najpierw w bramach Jerozolimy witali Jezusa, wołając głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! (Mt 21, 9), a w kilka dni później, przechodząc obok Jego krzyża, przeklinali Go i potrząsali głowami. (Mt 27 39)
Nie pojęli też arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, którzy szydząc, powtarzali: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawiać” (...) „niech zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27, 41n).
Nie pojęli, bo w ich głowach nie mieściło się, że sukces ziemski Chrystusa nie interesuje... że chwała, jakiej On pragnie nie polega na słownych deklaracjach – jedynie w chwilach triumfu, ale na wytrwaniu z Nim – także w chwilach klęski i trudu.
A czy ja to pojmuję i PRZYJMUJĘ?

Brak komentarzy: