piątek, 10 lipca 2009

Bez obawy

Ciężki dzień na "uczelni". Trzy godziny "esercitazioni orali" (ćwiczeń w mówieniu) dało mi w kość. No i chyba jeszcze i to, że kończy się tydzień. Ale ogólnie to przecież prawie jak wakacje. Tylko, to "prawie", co jednak "robi różnicę";-)... Jest jednak lepiej, niż myślałem.
No i jeszcze małe "chwalipięctwo": w czasie rannej Mszy "przeliterowałem" publicznie fragment kanonu. Nie wiele to, ale na początek starczy.
***
W tym kontekście inaczej/na nowo odczytuję słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Idź bez obawy do Egiptu... Nie wiem,czy naciągam Słowo, ale i ja trochę czuję się jak w Egipcie. Niby ma mi tu być dobrze, niby dotarł tutaj wcześniej "Józef", niby wierzę, że tak chce Bóg, ale... zawsze pozostaje to "ale", które podpowiada niezmiennie "Kosmaty". A przecież Pan mówi: Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię wyprowadzę... :-) Więc mam nadzieję, na szczęśliwy powrót.
A Jezus (niejako) dodaje: nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić (...) gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Oczywiście chodzi tu o dawanie świadectwa - Żydom i poganom. Ale czyż świadectwem nie jest całe nasze życie - także to, co inni widzą - a nie tylko to, co słyszą? Patrząc na nas widzą naszą wiarę (albo jej brak). A dawcą wiary jest Duch działający w Kościele. Przyjdź (więc) Duchu Prawdy!
***
W tej chwili zaczyna padać w Perugii (gdzie jestem na języku). A przecież miał się odbyć "Umbria Jazz 09". Niebo zaciągnęło się po horyzont i chyba z dzisiejszej publiki nie będą mieli artyści pociechy.

Brak komentarzy: