niedziela, 6 września 2009

Moja wolność

Przyprowadzili [do Jezusa] głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. Najprościej byłoby powiedzieć, że każdy z nas jest tym głuchoniemym. Ale, gdzie dowody na to?! Wczoraj takowe usłyszałem: "słyszymy (tylko) to, co chcemy usłyszeć; mówimy (tylko) to, co chcemy powiedzieć; wierzymy (tylko) w to, w co chcemy uwierzyć...". A żeby było jeszcze "śmieszniej", to nazywamy to wolnością. A czy to na prawdę jest wolność?
Niestety nie! Gdyby taką była, to ten głuchoniemy (i wielu innych) nie potrzebowałby uzdrowienia, nie szukałby go i nie znalazł. Cuda Jezusa świadczą, że On naszą wolność akceptuje (i akcentuje!), ale w inny sposób. On bowiem tego chorego wziął na bok, osobno od tłumu... Czy tylko po to, aby nie wzbudzać sensacji? Nie tylko i nie przede wszystkim po to. Oto bowiem Bóg zawsze działa w naszym życiu indywidualnie. Daje życie, uzdrawia, powołuje, wzywa do siebie - zawsze po imieniu, konkretnego "JA", a nie bezimienny tłum. Oczywiście zbawienie dokonuje się we wspólnocie (dlatego to inni przyprowadzili głuchoniemego), ale nigdy "decyzją większości", czy przez "uśrednienie".
Jak to wczoraj usłyszałem: "zbawienie dokonuje się między `ja` i `On`" - włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się!. To jest więc na prawdę "moja wolność"!
Dzięki Ci Panie, za to, że dając mi wolność troszczysz się, bym dobrze ją wykorzystał!
***
1)Przepraszam, że dziś post nie do końca ode mnie, ale musiałem się podzielić tym, co mnie poruszyło i dotknęło. Może komuś innemu także to pomoże odkryć mądrość Boga.
2)Dziękuję także za komentarze (zwłaszcza te bardzo merytoryczne), bo to zachęca do pisania i dbania o poziom. Bóg zapłać! Pamiętam w modlitwie.

Brak komentarzy: