Nie potrzebują lekarza zdrowi... Jakże to logiczne i oczywiste słowa. Aż tak, że niepojęte w prostocie. A jednak najczęściej to właśnie o nich zapominamy. Uznaję siebie za zdrowego i nie idę do lekarza, bo po co?! Dopiero gdy już z bólu nie wytrzymuję, to zaczynam rozpaczliwie szukać pomocy - czasem zamiast u Lekarza, to u "znachorów".
A przecież wystarczy tylko, i aż, przyznać się, do tego, że choruję, że sprawiedliwy nie jestem, że grzech we mnie siedzi. A potem iść do Lekarza. Ale to właśnie najtrudniejsze...
A przecież wystarczy tylko, i aż, przyznać się, do tego, że choruję, że sprawiedliwy nie jestem, że grzech we mnie siedzi. A potem iść do Lekarza. Ale to właśnie najtrudniejsze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz