wtorek, 30 listopada 2010

Bo tak chciał...

...nic nie jest owocem irracjonalnego przypadku, ale wszystko istnieje, bo tak chciał Bóg, należy do Jego planu, którego centrum stanowi zaproszenie do uczestniczenia w życiu Bożym w Chrystusie...  
Te słowa z Adchortacji "Verbum Domini", n. 8, wydają mi się najlepszym komentarzem do fragmentu dzisiejszej Ewangelii, w święto św. Andrzeja Apostoła:  
Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
Wiele razy zadawałem sobie, i innym, to pytanie: "Dlaczego ja?". Nie tylko z żalem, gdy dotykało mnie coś trudnego, ale także wtedy, gdy zadziwiałem się mojemu powołaniu, i innym cudom, które Bóg działał w moim życiu. 
Myślę, że Andrzej (podobnie, jak Piotr, Jakub, Jan, i pozostali) także zadawał sobie to pytanie. Ale wpierw - usłyszawszy wezwanie - porzucił"dotychczasowe" i poszedł za Słowem, które go wezwało. 
Czas na refleksję i wątpliwości także przyszedł. Widzimy to nie raz w Ewangelii: gdy Apostołowie nie rozumieją swego zadania... gdy się buntują... gdy uciekają... zdradzają... drżą ze strachu... Jednak to, że Bóg tak chciał jest ostateczne. 
Oczywiście Bóg pozostawia nam wolność. To ja mam dokonać wyboru... "ruszyć się"... Jednak to Jego wola jest tu mocą, która przemienia. I można "wierzgać", albo (świadomie a nie z rezygnacją!) zgodzić się. BO ON TAK CHCE... To drugie wyjście może w danym momencie wydaje się trudniejsze, ale ostatecznie przynosi pokój i radość... przynosi życie w wolności... w Bogu.

Brak komentarzy: