sobota, 10 lipca 2010

Heiss...

- gorąco - to jest to, co czuję od kilku dni. A miało być tak pięknie: "l'estate mitteleuropea possa essere meno calda" [lato środkowoeuropejskie może być chłodniejsze], jak napisano do mnie w liście zapraszającym na kurs niemieckiego. Dziś jednak ma być 37 stopni... Ale dobrze. Nie narzekam. W końcu napisali "possa" [może]. Za kilka dni pewnie będę tęsknił do lata. Tak to już jest z nami, ludźmi, że nic nam nigdy nie pasuje...
***
Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Słowa z dzisiejszej Ewangelii przypominają mi to, co wczoraj przeczytałem o jednym z moich młodszych współbraci. W ostatnią "wyborczą" niedzielę zaczął kazanie od słów: "Powiem wam, kogo wybieram"... no i naraził się na proces o przerwanie ciszy wyborczej. Tyle tylko, że "zainteresowana" tą ciszą nie wysłuchała całego kazania. Wyszła szybciej. Nie dała Księdzu Damianowi (a przede wszystkim sobie) szansy. Szansy by mógł powiedzieć, że wybiera Jezusa.
Znam Damiana dobrze. Wiem, że lubi czasami "szokować". Ale, czyż to nie Jezus mówił, że odbuduje świątynię w trzy dni... że faryzeusze są jak groby pobielane... że z domu Ojca jego urządzono jaskinię zbójców...?! Nazwano go poplecznikiem Belzebuba, bluźniercą, buntownikiem... Dlaczego więc mam się dziwić, że tych, którzy mają odwagę mówić o Nim bez lęku, nazwą kłamcami i przestępcami?
Ktoś może zapytać, czy to nie przesada?! Akurat w dzień wyborów mówić o wyborach...Tak... a kiedy będzie ten dobry czas? Kiedy świat zechce posłuchać o NAJWAŻNIEJSZYM wyborze?! Paweł napisał wyraźnie: nastawaj w porę i nie w porę...  
W kazaniu ks. Damiana padło tylko jedno imię Jego kandydata - Imię Jezusa. Ono niektórym przeszkadza. Bardziej, niż "złamana" cisza wyborcza. Nie ma co się oszukiwać.
W tej samej ewangelii słyszę jednak dziś także: Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć.
Modlę się więc dziś za ks. Damiana i za tę kobietę (staram się też nie osądzać, a to trudne)... a sobie zadaję niepokojące pytanie: czy miałbym odwagę tak jednoznacznie i stanowczo mówić o Jezusie?

3 komentarze:

Palabra pisze...

Bo ludzka głupota granic nie zna. I nie chodzi o wrzucanie, ale o fakty. Ludzie czasami tak bardzo chcą coś usłyszeć - że słyszą coś, co nie zostało wcale powiedziane. Tak jak w opisanej sytuacji. Grunt, że aferka. Że można pokrzyczeć, powymachiwać rękami, powyzywać od przestępców, politykierów z ambony itp.

Kiedyś też się niby tylko tak zaczęło. W Jerozolimie, jakieś 2000 lat temu. Pewnie większość tych, co tam krzyczała "Ukrzyżuj Go!" robiła to nie tyle rozmyślnie, co dla hecy, żeby coś się działo, bo inni też wymachują i krzyczą. A koniec był przykry - choć dla nas zbawienny.

Palabra pisze...

http://info.wiara.pl/doc/589145.Ksiadz-przesluchany-za-kazanie - nawet źródło znalazłem... Faktycznie, afera z tego bez sensu jest, skoro i wiara.pl o tym pisze.

Anonimowy pisze...

Podziwiam ks.Damiana. Wielu z nas nie odważyłoby się powiedzieć przed innymi, że wybiera Jezusa. Ksiądz to zrobił i jestem Mu za to wdzięczna, bo wiem, że są na świecie duchowni z powołania.